W piątek startuje piłkarska ekstraklasa
Treść
Wisła Kraków, Legia Warszawa i Lech Poznań - te trzy drużyny powinny rozegrać między sobą walkę o miejsce na najwyższym stopniu podium rozpoczynającego się w piątek kolejnego sezonu piłkarskiej ekstraklasy. Tytułu broni "Biała Gwiazda", ale to konkurenci dokonali latem spektakularnych transferów i zamierzają z powodzeniem stoczyć batalię o zdobycie mistrzowskiej korony. Czy z powodzeniem? W minionym sezonie dominacja Wisły była absolutna i wydawało się, że przy drobnych, mądrych korektach w składzie krakowianie będą w stanie zdominować rozgrywki i w następnych latach. Do szumnie zapowiadanych wzmocnień jednak nie doszło, więcej - zespół został poważnie osłabiony i dziś jego przyszłość nie wygląda już tak różowo. Dariusz Dudka wybrał ligę francuską, Adam Kokoszka postanowił skłócić się z klubem i opuścić go na podstawie prawa Webstera (sprawa zapewne szybko się nie zakończy, Wisła nie zgadza się z jego argumentami, młody obrońca więcej już na pewno pod Wawelem nie zagra, ale na jakich zasadach z drużyny odejdzie, nie wiadomo), nie przedłużono kontraktu z Jeanem Paulistą, a do Holandii wrócił wypożyczony Radosław Matusiak. Na konto Wisły trafiło 2,5 miliona euro z tytułu transferu Dudki i jeśli ktoś liczył na to, że zostanie wykorzystane na wzmocnienia - srodze się zawiódł. Latem do drużyny trafił tylko posiadający kartę w ręku Czech Peter Singlar (awizowany jako zmiennik Marcina Baszczyńskiego) i na tym aktywność krakowskich działaczy się zakończyła. Owszem, raz na jakiś czas zaprzątali głowę trenera Macieja Skorży, przysyłając mu jakichś grajków do testów, ale ich umiejętności były tak mierne, że ambitny szkoleniowiec mógł tylko załamywać ręce. Wisła okres transferowy przegrała, nie dokonała ani jednego konkretnego i rozsądnego ruchu, który mógłby wzmocnić jej siłę rażenia. - Wciąż wierzymy jednak w swoją siłę - zapowiada Skorża, ale chyba sam nie spodziewał się, że po świetnym poprzednim sezonie będzie musiał radzić sobie z takimi przeszkodami. Zastanawiającymi. Nadzieje były bowiem inne, trener chciał pozyskać dwóch-trzech klasowych zawodników, poszerzyć kadrę, zwiększyć rywalizację. Nic z tego nie wyszło. Owszem, Wisła wciąż dysponuje mocną jedenastką, być może najlepszą w lidze, ale mistrzostwa nie zdobywa się 11-13 zawodnikami. Wystarczy jedna, druga kontuzja i zespół kompletnie się posypie. Skorża może nie narzekać, ale z jednym napastnikiem i dwoma środkowymi obrońcami ligi raczej nie zawojuje, nie mówiąc o europejskich pucharach. Czy i dlaczego nie zauważyli tego włodarze klubu? Słabość krakowian będą chcieli wykorzystać inni - czyli Legia i Lech. Obie te ekipy wydały latem rekordowe sumy na transfery, sprowadziły wielu piłkarzy i mają nadzieję, że zainwestowane pieniądze zwrócą się z nawiązką. Warszawianie za 650 tysięcy euro zakupili z Zagłębia Lubin Macieja Iwańskiego, a to jak na nasze warunki transakcja wyjątkowa. Zaryzykowali, bo były już rozgrywający "miedziowych" miał opinię gracza dobrego, ale niepotrafiącego wybić się ponad ligowy poziom. Czy teraz, pod okiem Jana Urbana, zrobi krok naprzód? Pierwsze mecze z jego udziałem nie zachwyciły, ale na oceny trzeba jeszcze poczekać. Na pewno Iwański zwiększył rywalizację w drugiej linii, w której i tak występują nietuzinkowi jak na Polskę zawodnicy: Piotr Giza (ostatecznie wykupiony z Cracovii), Aleksandar Vukovic, Roger i Miroslav Radović. Defensywę wzmocnili Hiszpan Inaki Descarga (będzie się starał zastąpić swego rodaka i imiennika Inakiego Astiza, jednego z najlepszych obrońców minionego sezonu) oraz Macedończyk Pance Kumbev z Groclinu Grodzisk Wlkp. A atak? Niepodważalną pozycję ma reprezentant Zimbabwe Takesure Chinyama, sporo dobrego powinien wnieść pozyskany z Grodziska dynamiczny Piotr Rocki. Raczej na pewno ligi nie zawojuje przeciętny Hiszpan Mikel Arruabarrena. Legia wydaje się nieźle przygotowana do walki o tytuł. Co prawda nie zachwyciła w pucharowym starciu z FK Homel w kwalifikacjach Pucharu UEFA oraz potyczce o Superpuchar Polski z Wisłą, ale czas powinien działać na jej korzyść. Jest głodna sukcesu, ma szeroką i wyrównaną kadrę i - co najważniejsze - pozostał w niej Roger - być może klucz do sukcesu. Swoje aspiracje ma jednak także Lech, który latem dokonał bodaj najlepszych jakościowo transferów. Działacze dokładnie oglądali każdą złotówkę, ale nie bali się jej wydać, jeśli widzieli, że może w przyszłości zaprocentować. W ten sposób do Poznania trafił król strzelców drugiej ligi Robert Lewandowski ze Znicza Pruszków i błyskawicznie potwierdził, że trener Franciszek Smuda będzie miał z niego ogromną pociechę. Szybki, dobry technicznie, posiadający znakomite uderzenie napastnik może być jednym z odkryć sezonu. Smuda jest pod dużym wrażeniem umiejętności bośniackiego pomocnika Semira Stilicia, cieszy się z pozyskania kolumbijskiego obrońcy Manuela Arboledy, słowem - popularny "Franz" wreszcie może pracować w upragnionym komforcie i spokoju. Działacze wydali sporo, około pięciu i pół miliona złotych, ale skład wzmocnili solidnie. Arboleda z Bartoszem Bosackim powinni utworzyć parę stoperów nie gorszą od wiślackiej (Arkadiusz Głowacki - Cleber), a atak Hernan Rengifo, Piotr Reiss, Lewandowski ma wszelkie dane ku temu, aby ligę zawojować. Smuda jest najdłużej obecnie pracującym trenerem w jednym klubie ekstraklasy (rozpoczyna właśnie trzeci sezon na ławce "Kolejorza") i chciałby uczciwie zapracować na... przedłużenie kontraktu. Szkoleniowiec ma podpisaną umowę do czerwca 2009 roku, a tytuł powinien dać gwarancję kontynuowania pracy. Dodajmy - tylko tytuł. Wisła broni mistrzostwa, ale latem miast zastrzyku świeżej krwi doznała jej ubytku. Odczuwalnego. Mimo to wciąż jest mocnym kandydatem do walki o najwyższe cele, acz nie głównym i nie jedynym. Akcje Legii i Lecha stoją bowiem równie wysoko, stąd rywalizacja o tytuł zapowiada się bardzo interesująco. Czy ktoś się jeszcze do niej dołączy? Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-07-23
Autor: wa