PO to klasa próżniacza
Treść
Z Markiem Suskim, posłem PiS, rozmawia Jacek Dytkowski Jak Pan ocenia dotychczasowy dorobek koalicji rządzącej? - Najlepszym komentarzem jest stwierdzenie jednego z radnych Platformy Obywatelskiej, iż "on jest człowiekiem leniwym i nie chciało mu się czytać dokumentów przed sesją absolutoryjną". Kiedyś Donald Tusk, Komorowski i inni politycy Platformy mówili o "klasie próżniaczej" i dzisiejsza PO to taka kwintesencja tej klasy - im po prostu nie chce się pracować. Nie dosyć, że są leniwi, to jeszcze z lenistwa zrobią cnotę. I tak będzie dalej. Na razie to, co przesłali do laski marszałkowskiej, jest bublem, a część w ogóle projektów rządowych jest autorstwa poprzedniego rządu, które oni teraz wprowadzają z podpisem Donalda Tuska. Krótko mówiąc, od sześciu, a właściwie od siedmiu lat, kiedy to jestem w parlamencie, nie pamiętam, żebym mógł sobie tak jak dzisiaj godzinę siedzieć i rozmawiać tutaj z przedstawicielami mediów o planach na przyszłość: co można zrobić, nad czym się skoncentrować. Przypominam sobie teraz czasy rządów SLD, kiedy mieliśmy pracy ponad nasze możliwości, lub fakt, że gdy my sprawowaliśmy władzę, wówczas natłok zajęć był tak wielki, że się prawie w ogóle nie pojawiałem w domu. Obecnie np. w Sejmie mamy tylko kilka głosowań, podczas gdy za innych czasów bywało tak, że nieraz do trzeciej w nocy głosowaliśmy nad różnymi ustawami. PO nie ma po prostu dobrych rozwiązań dla Polski. Największa porażka koalicji? - Donald Tusk. A jeśli chodzi o obsadę poszczególnych resortów? - Nie mnie oceniać, co jest wartością dla Donalda Tuska. Jeżeli bowiem lenistwo jest wartością, to powinni odwołać tych ministrów, którzy coś robią - czyli niewielu. Ale poważnie - przede wszystkim byliśmy świadkami kompromitacji Ewy Kopacz, minister zdrowia, która przed wyborami mówiła lekarzom, że ma recepty na uzdrowienie służby zdrowia, a po wyborach powiedziała "lekarzu, lecz się sam". Mam tu na myśli oczywiście "biały szczyt", z którego wyszedł biały wstyd. Jedyna decyzja, z której jest znana pani minister, to brak reakcji po likwidacji oddziałów szpitali w Radomiu. Zresztą stało się to w jej macierzystym okręgu. Pani minister twierdzi natomiast, że nie jest to jej problem, a odwołanie leży już chyba miesiąc nierozpatrzone, podczas gdy chorzy na raka jeżdżą po całym kraju, błagając, żeby ich przyjął jakiś inny szpital. Druga wielka porażka koalicji to wycofanie inwestycji z listy indykatywnej, co może spowodować niemożność wykorzystania środków z Unii Europejskiej. Jest to rozstrzygnięcie polityczne - chodziło o uderzenie szczególnie w te regiony, w których PO miała słabe wyniki. My mówiliśmy, że trzeba wyrównywać poziom życia w Polsce i dać biedniejszym szansę w części wschodniej kraju, na tych terenach, gdzie dochód jest niższy. Jak ktoś ma firmę i dobrze zarabia, nie znaczy to, iż ma się tym dzielić z tymi, którzy stoją pod kioskiem z piwem. Natomiast np. w Pionkach, gdzie zlikwidowano zakłady metalowe, ludzie nie są temu winni. Więc wspomóc takie rejony, gdzie bezrobocie jest blisko czterdziestoprocentowe, władza ma obowiązek, a rząd mówi: "obywatelu, lecz się sam". "Najlepszą polityką gospodarczą jest brak tej polityki" - takie hasło kongresu liberałów mi się przypomina. Ale jednak pewne ministerstwa mają dużo pracy... - Właściwie w jednym resorcie widać bardzo intensywne prace - to Ministerstwo Skarbu Państwa. Polega ona na prędkości w zawłaszczaniu spółek przez działaczy PO i PSL. I to jest chyba główny obszar aktywności w tej chwili ministra Skarbu Państwa. Dodam jeszcze tutaj takie różne "podchody" z prezydentem, bo widać wyraźnie, że minister spraw zagranicznych jest raczej ministrem do zwalczania prezydenta, a nie do prowadzenia polityki zagranicznej. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-04-25
Autor: wa